Standard czyli śniadanie. pakowanie itd.. Pożegnaliśmy właścicieli, Wojtak i Jurka. Na trasę ruszyliśmy pierwsi. Jak to mam w zwyczaju jeszcze jedno ujęcie na schronisko
i w drogę.
Wszystko pięknie ładnie ale gdzie tu iść?! Niewiele myśląc stwierdziliśmy, że skoro wczoraj skuter ta trasą jechał to jakoś po jego śladach trafimy.
Szliśmy i szliśmy. Szlaku nie zobaczyliśmy ani razu, siebie widzieliśmy coraz mniej, a wiatr sie wzmagał.
Po 30 minutach nie było śladów skutera a po godzinie stwierdziliśmy, że trzeba wrócić do jakiegoś punktu orientacyjnego (koniec śladów skutera :) ) I w tym momencie spotkaliśmy Wojtka, jak się okazało szedł po naszych śladach. Po wspólnych naradach podjęliśmy jeszcze jedną próbę odnalezienia szlaku.
Z tego co sie dowiedzieliśmy w schronisku szlak prowadzi głównie granią. Niestety wiatr na grzbiecie połoniny był tak silny, że uniemożliwiał marsz. Kilka fotkach w ekstremalnych warunkach
Przy pomocy kompasu wyznaczyliśmy drogę, która teoretycznie miała nas zaprowadzić do głównej szosy. Idąc w dół wiedzieliśmy, że po raz kolejny przegraliśmy, ale mimo wszystko byliśmy zadowoleni bo czegoś takiego się nie spodziewaliśmy. Wojtek minionego wieczoru wspominał, że chciałby wyruszyć kiedyś na wyprawę na biegun. Tego dnia jeszcze bardziej tego zapragnął.
Droga w dół początkowo nie była trudna ale kilkakrotne przeskakiwanie przez powalone drzewa czy pokonywanie strumieni dało nam jednak w kość.
Po dwóch godzinach drogi dotarliśmy do jakiś domków letniskowych a chwile potem znaleźliśmy czarny szlak prowadzący do głównej szosy. Kolejna godzina marszu szosą do Wetliny. Tam wspólnie wstąpiliśmy na coś ciepłego.
Wojtek miał kwaterę w Wetlinie, my chcieliśmy się dostać do Lutowisk, gdzie mieliśmy zaklepany nocleg w schronisku. Wojtek stwierdził, że jest jeszcze wcześnie i chętnie nas podrzuci. Niewiele myśląc pojechaliśmy. W samochodzie Wojtek opowiadał nam o swoich podróżach po Skandynawii i Islandii. Super atmosfera, Pink Floyd'zi grają w tle a tu nagle:
Trochę pln i jakieś pkt. karne. Ale jak stwierdził Wojtek taki incydent nie jest w stanie zepsuć dzisiejszego dnia.
W Lutowiskach odwiedziliśmy znajomych i dość mocno zmęczeni położyliśmy się spać. Zdjęć nocnych nie było bo nie lubię fotografować szkoły przy szosie(schronisko młodzieżowe).
Bardzo chciałem podziękować Wojtkowi, za wspólnie spędzony czas i pomoc jaką nam udzielił. Nie ma to jak góry, tylu ciekawych ludzi można poznać.
Sunday, 2 March 2008
Bieszczady dzień trzeci
Subscribe to:
Post Comments (Atom)
No comments:
Post a Comment